W ostatnim czasie uczciliśmy tradycyjną wiechą zakończenie głównej części jednej z naszych inwestycji w Opolu – powieszenia 80 balkonów zespolonych. Wydarzenie to skłoniło nas do refleksji nad tym powszechnym w Polsce zwyczajem.
Wiecha zwana również glajchą na Górnym Śląsku, ma swoje korzenie w czasach pogańskich. Wierzono że moc mieszkająca w zawieszanym drzewku przejdzie na konstrukcję drewnianą więźby oraz ostatecznie na cały budynek. Uroczystości towarzyszyła zazwyczaj uczta, będąca swoistą ofiarą z jedzenia i picia, złożoną bóstwom i duchom opiekuńczym. Wiecha okazuje się być znana nie tylko w Polsce, przyjmując różne wynikające z tradycji formy.
Ciekawostką może być fakt, iż w Holandii wiecha nazywana jest "pannenbier" co oznacza w dosłownym tłumaczeniu "piwo dachowe". Odmiennie do Polskich zwyczajów nie jest drzewkiem, a flagą regionu lub miasta. Zawieszona na najwyższym punkcie budynku do czasu aż inwestor postawi piwo pracownikom. Jeżeli flaga wisi dłużej niż kilka dni wpływa to negatywnie na wizerunek właściciela budynku, uznaje się to za oznakę jego chciwości.
W Stanach Zjednoczonych, dla odmiany, podczas budowy wieżowców ostatnia belka konstrukcji malowana jest na biało i podpisywana przez wszystkich pracowników.
Nowozelandczycy świętują zakończenie prac tuż po zamknięciu szczelnie dachu (tak aby był odporny na wody opadowe). Świętowaniu towarzyszy zazwyczaj charakterystyczny tort oraz darmowe piwo dla pracowników.